Składa się on z mniej więcej czterech faz:
- Euforia; ależ mam zarąbisty plan, no po prostu musi się udać!
- O, żesz, nie wiedziałem, że to takie skomplikowane, ale może jakoś damy radę;
- Co to jest ta interpretacja nowelizacji rozporządzenia do ustawy?! Matko!
- Niech mnie ktoś dobije! Co za kraj/ludzie/przepisy! (niepotrzebne skreślić)
Otwierając sklep internetowy AGD... też pewnie przez to przejdziecie. Cała sztuka polega jednak na tym, aby gdzieś tak przy punkcie drugim skręcić z powyższej ścieżki i znaleźć się na drodze do sukcesu. Jak to zrobić?
Dobra wiadomość jest taka, że już zaczęliście. Cechą ludzi mądrych jest uczyć się na błędach, a cechą ludzi bardzo mądrych – uczyć się na CUDZYCH błędach. Nie ma sensu wyważać otwartych drzwi, a skoro ktoś już przez nie przeszedł, warto dowiedzieć się, jak to zrobił. A najlepszym sposobem, aby tego dokonać, jest poczytać co nieco o temacie, zanim pobiegniecie w podskokach rejestrować działalności.
Po pierwsze - pomysł
Czyli, co i dlaczego chcecie sprzedawać? Skąd się to wzięło? Często, czytając historie ludzi, którzy odnieśli sukces w jakimś biznesie, zauważamy ze w pewnym momencie życia doszli do wniosku, że czegoś na rynku brak: np. wózka dla bliźniaków; podstawki pod piwo w szybowcu; systemu rezerwacji miejscówek na dożynkach, itp. Cokolwiek to było, ludzie ci wpadli na pomysł, że skoro im tego brakuje, a chętnie by kupili, to może inni też? Nie zawsze przyczyną jest brak; często jest to zła jakość, wkurzający, nieprzyjazny system, długie terminy lub jeszcze coś innego.
Was też coś skłoniło do tego, żeby zająć się akurat tą branżą. Warto odpowiedzieć sobie szczerze na pytanie, co to było? Jeśli bowiem matka bliźniaków zaczyna zajmować się sprzedażą wózków bliźniaczych, to dlatego, że się na tym zna. Jest to temat bliski jej sercu i znany od podszewki. Dobrze wie, czego potrzebuje klient, bo sama jest egzemplarzem standardowego klienta, potrzebującym właśnie takiego wózka.
Innymi słowy – dobra znajomość tematu to przynajmniej połowa sukcesu. Zabierając się za jakikolwiek biznes, o którym nie macie pojęcia, szykujecie sobie wrzody, kłopoty i ogólnie zmierzacie ku katastrofie.
Po drugie – szczegóły
Tutaj, jak wiadomo, tkwi diabeł, dlatego warto przeanalizować jak dokładnie będzie funkcjonował wasz sklep internetowy AGD, biorąc pod uwagę specyfikę tej działalności.
Przede wszystkim, potrzebny wam będzie komputer z dostępem do Internetu. Wasz sklep ma z definicji działać 24 godziny na dobę, przez 7 dni
w tygodniu. Oczywiście, nie znaczy to, że macie stać się typowymi no-lifami, przyspawanymi do biurka. Ale internet musi działać sprawnie, bo klient nie lubi czekać.
Wasz sklep nie będzie produkować sprzętu, ale może go albo przechowywać – w takim wypadku musicie mieć magazyn (szczęśliwie, nie musi on mieścić się w centrum Warszawy), albo możecie kupować na bieżąco w miarę napływania zamówień. Przemyślcie zatem dobrze, która opcja bardziej wam odpowiada.
Po trzecie - przepisy
Sklep internetowy AGD, tak, jak każdą inną działalność, należy zarejestrować w Krajowym Rejestrze Sądowym, albo w Ewidencji Działalności Gospodarczej. Należy też odwiedzić inne miłe przybytki: Urząd Statystyczny, gdzie otrzymacie numer REGON oraz ZUS i Urząd Skarbowy. Nie brzmi to zachęcająco, ale przy odrobinie szczęścia można wszystko załatwić w jeden dzień, a większość urzędników zrozumiała już, że czasu PRL-u minęły i nie należy traktować petentów jak wrogów.
Jeśli szczęśliwie posiadacie już działalność gospodarczą, droga jest znacznie krótsza – we wpisie do obecnej działalności wystarczy tylko dodać adnotację o handlu w Internecie i gotowe.
Po czwarte: domena i nazwa
Gdzie wolelibyście zjeść obiad – w „Małej gastronomii u Zdzisi”, czy w „Om-nom-nom”? Pewnie tam, gdzie smaczniej :) Co nie zmienia faktu, że Zdzisia brzmi mało wytwornie, a Om-nom-nom kojarzy się z szamaniem czegoś smakowitego. Podobnie jest z nazwą domeny – ma wpadać w ucho, ma być chwytliwa, nawet jeśli jest trochę głupia.
I po piąte – oprogramowanie i szata graficzna
Sklep internetowy AGD jest specyficzną formą działalności – klient nie może sobie dotknąć, popstrykać, ani powąchać tego, co kupuje. A przecież jakoś musi wybrać i dobrze by było, aby wybrał u was. Dlatego, jeśli akurat nie jesteście programistami, najlepiej jest skorzystać z usług firmy udostępniającej odpowiednie narzędzia. Toporna grafika, nieprzyjazny klientowi interfejs spowodują, że nawet przy korzystnych cenach i krótkich terminach nie przebijecie się do klienta. Bo klient lubi, kiedy wszystko działa sprawnie, jest ładne, przejrzyste i jeszcze prowadzi go za rączkę do kasy. Nie zapominajcie o dobrej jakości zdjęciach i ciekawych opisach. Co ważne, opis ma nie tylko zachęcić do kupna - w przypadku zamieszczenia samych zdjęć i cen, Google potraktują takie podstrony jako lokalny Duplicate Content i usuną z indeksu. W efekcie wasz sklep może zniknąć z Google, a wtedy... powracacie na tradycyjną ścieżkę: „Niech mnie ktoś dobije! Co za kraj/ludzie/przepisy! (niepotrzebne skreślić)”.
Artykuł powstał przy współpracy z AGDhome.pl - internetowym sklepem AGD