W świecie współczesnych finansów bardzo trudno odnaleźć się nawet tym, którzy odebrali bardzo dobre wykształcenie ekonomiczne. Najlepszym dowodem na to, że wykształcenie akademickie nie gwarantuje jeszcze sukcesów w biznesie są profesorowie finansów czy zarządzania, którzy mimo swojej dogłębnej wiedzy z zakresu prowadzenia działalności czy inwestowania na rynkach, sami nie odnoszą takich sukcesów finansowych, jakie teoretycznie są w ich zasięgu. Wiedza czysto teoretyczna ma bowiem coraz rzadziej zastosowanie w świecie globalnej, szalenie dynamicznej i coraz częściej manipulowanej gospodarce. To komputery coraz częściej podejmują samodzielne decyzje inwestycyjne i algorytmy napisane z myślą o wyprzedzaniu konkurencji na giełdowych parkietach w ułamkach milisekund decydują o zakupie bądź sprzedaży ogromnej części aktywów swojej firmy. Ludzie natomiast, którzy wciąż w wielkich korporacjach i bankach podejmują kluczowe decyzje, rzadko kiedy kierują się długofalowym interesem czy dobrem społecznym – liczy się doraźne tu i teraz, mierzalne zyski i wyniki, które będzie można wykazać przy najbliższym spotkaniu z inwestorami.
Wszystko to sprawia, że dzisiaj nawet osoby pasjonujące się biznesem i oszczędzaniem boją się podejmować decyzje w zakresie operowania własnymi środkami właśnie z obawy przed stratą oszczędności. Krach na giełdzie czy kryzys finansowy jest w stanie skutecznie pozbawić większości pieniędzy, ale także zamrażanie pieniędzy na bankowej lokacie, wbrew obiegowemu przekonaniu o bezpieczeństwie takich
narzędzi, nie gwarantuje całkowitego spokoju. Banki bowiem, co ostatnio uwidocznił z wyjątkową brutalnością kryzys finansowy na globalnych rynkach, także podatne są na wszelkie rynkowe zawirowania. Kilka komercyjnych banków upadło w ostatnich latach i to rządy musiały brać na siebie ciężar wypłacania ubezpieczeń dla ich klientów – oczywiście tylko do pewnej kwoty. Kłopoty te naturalnie nie pozostały bez swojego oddźwięku w świecie analityków rynkowych i giełdowych graczy.
Mniej pieniędzy na świecie oznacza kłopoty dla każdego elementu globalnej ekonomii – począwszy od najbiedniejszych, którzy tracą miejsca pracy i pomoc socjalną, przez rządy mające kłopoty z dopięciem krajowego budżetu, na szefach korporacji i banków kończąc. Inwestorzy także często zmuszani są przez rachunek ekonomiczny do wycofywania swojego kapitału z określonych sektorów, niekiedy zamraża się bardzo ważne ze strategicznego punktu widzenia inwestycje. Jest to jednak także czas, w którym na powierzchnie wypływają firmy najbogatsze, które nie muszą liczyć się tak bardzo z rachunkiem ekonomicznym. Oczywiście recesja nie sprzyja życiu ponad stan, ale marki najbardziej odporne na zapaść finansową mogą wykorzystać chwilowe problemy konkurentów i stagnację na rynkach międzynarodowych do przeprowadzenia jeszcze większej ofensywy inwestycyjnej. To może pozwolić powiększyć swój udział w globalnym rynku po powrocie do okresu wzrastającej koniunktury i z pewnością przyniesie to zwielokrotnione korzyści.
|